4 mar 2016

Rodział VIII

Zadowolona z tego, że chociaż w czymś mogę być lepsza od Uchihów, dotarłam do domu, gdzie zaraz poszła pytać ojca o możliwość zawarcia kontraktu ze smokiem. Szczerze? Od lat nie mogłam doczekać się dnia, w którym mi na to pozwolą. Cały nasz klan miał obsesję na punkcie tych gadów, w tym ja. Czytałam o nich tyle, ile mogłam. Mieliśmy w domu cały regał ze zwojami poświęconymi tym właśnie stworzeniom. Żeby tego było mało, niemal każdy mebel czy przedmiot był ozdobiony smokiem, były wyhaftowane nawet na naszych ubraniach.
Spytałam ojca czy mogę jakoś zawrzeć kontrakt ze smokiem, a raczej czy mi na to pozwoli. Początkowo nie chciał się zgodzić, uważając, że jestem na to za młoda i za słaba, ale w końcu uległ, gdy powiedziałam mu, że pan Orochimaru kazał nam to zrobić. Poszliśmy więc do pomieszczenia, w którym trzymane było wszystko, co związane z rodowymi tradycjami czy samym ninjutsu. Były tu stare dzidy, miecze, ubrania, tona kurzu i pająków.
Mężczyzna wyciągnął skądś ogromny zwój. Jakby go postawić, byłby podobnej wysokości, co ja. Ojciec wziął przedmiot i zaniósł do naszej sali treningowej.
- Siedź tutaj, i nie dotykaj tego. - Mówiąc to, wskazał zwój, który kładł na ziemi. - Zaraz przyjdę - oznajmił, wychodząc z pomieszczenia.
Zgodnie z poleceniem, pozostałam na swoim miejscu. Czekając na powrót mężczyzny, patrzyłam na zwój. Ciekawa byłam, do czego był potrzebny.Chwilę później, wrócił ojciec. Miał ze sobą kilka świeczek i nożyk, którego rękojeść przypominała, uwaga, smoka.
- Normalnie kontrakt zawierasz poprzez podpisanie się krwią na zwoju takim jak ten, co też oczywiście zrobisz, ale w przypadku naszych smoków trzeba też przeprowadzić odpowiedni rytuał, aby pokazać im, że jesteś godna tego zaszczytu.
W odpowiedzi pokiwałam głową. Nie było nad czym debatować, tak jest i tyle.
Ojciec ustawił świeczki w odpowiednich miejscach. Oczywiście wokół mnie. Przy pomocy techniki, której uczył mnie pan Orochimaru przywołał jakiś kamienny ołtarzyk, wielkości kartonu po butach, a później podał mi nożyk.
- Zatnij się tym i pozwól kilku kroplom krwi skapnąć na ołtarzyk.
Pokiwałam głową, pokazując w ten sposób, że zrozumiałam co mam zrobić. Chwilę później wykonałam polecenie mężczyzny, który wymamrotał pod nosem jakieś niezrozumiałe dla mnie słowa.
Kilka sekund później, w pomieszczeniu pojawił się gad, który postanowił odciąć mi wszelkie możliwe drogi ucieczki. Usadowił się oczywiście tak, aby jego paszczę, z której wystawały ostre zębiska, od moich nóg dzieliło jedynie kilka centymetrów. Jego ogromne, czarne oczy pełne były pogardy zarezerwowanej tylko i wyłącznie dla mnie. Przynajmniej na chwilę obecną.
- To ten bachor mnie tu wezwał? - spytał, wypuszczając z pyska obłoczek dymu.
- Tak czcigodny... - odparł ojciec. Zaskoczył mnie fakt, że usłyszałam jak wypowiada słowo "czcigodny". Nigdy do nikogo się tak nie zwracał. Chociaż w tej sytuacji, taki zwrot był jak najbardziej zrozumiały. Smoki są dumne, pyszne. Jeden niewłaściwy ruch, czy słowo... Strach pomyśleć co mogłoby się stać.
- I co ona niby może zrobić? - spytał głosem pełnym pogardy. - Dziewczynko, pokaż mi czy zasługujesz na to, by móc mnie wzywać - powiedział, odsłaniając rząd wielkich i ostrych zębów.
Nie do końca wiedziałam, co mam zrobić, ale coś podpowiedziało mi, abym wstała i spojrzała mu głęboko w oczy. Tak też zrobiłam. Najpierw uklękłam, następnie stanęłam wyprostowana, unosząc głowę do góry.
- Nie jesteś czasem zbyt odważna, dziewczynko? - zwierzę zapytało groźnie.
- Nie, to ty jeszcze nie znasz swojego miejsca - odpowiedziałam bez namysłu. Dopiero po chwili dotarło do mnie, co powiedziałam. I do kogo. Lecz nie było już odwrotu, co raz powiedziane staje się faktem.
Przełknęłam ślinę, po czym, wciąż patrząc na gada, postąpiłam krok do przodu. Smok zawarczał, powodując tym drżenie jego wąsów, które dotychczas opadały po bokach jego paszczy. Wiem, że to nieodpowiedzialne, ale złapałam go za jeden z nich.
- Co ty robisz, dziecko? - spytał skonsternowany. Jego ciepły oddech uderzył we mnie całą.
Zignorowałam to pytanie, by chwilę później spojrzeć mu w oczy.
* * *
Obudziłam się w swoim łóżku, kilka godzin później. Siedziała przy mnie matka wraz z bratem.
- Już dobrze? - spytała kobieta, kładąc dłoń na moim czole.
- Co się stało? - zapytałam, chwytając ją za nadgarstek, by zabrać jej rękę z czoła.
- Przebudziłaś kekkei genkai naszego klanu - wyjaśnił Hirato z uśmiechem. - Brawo. To znaczy, że możesz zostać panią smoka. Każdy z nas, aby móc podpisać kontrakt z tymi gadami musi im pokazać, że faktycznie pochodzi z naszego klanu, czyli pokazać im te oczy - mówiąc to, aktywował dojutsu. - Nie martw się, ja zaliczyłem to samo co ty - dodał ze śmiechem.
- Ale dlaczego zemdlałam?
- Masz za mało chakry, aby móc nad tym zapanować. W momencie,w którym twoje oczy przeskakują na ten tryb tracisz przytomność. Przynajmniej ja tak miałem.
Spojrzałam na mamę, która tylko patrzyła na mnie zmartwiona. Gdy podniosłam się do pozycji siedzącej, podała mi szklankę wody.
- Napij się i idź spać. Jutro rano dokończycie - powiedziała, głaszcząc mnie po głowie.
- Gdzie ojciec? - zapytałam, podając jej szklankę.
- Kąpie się - odpowiedziała.
- A... Mówił coś? - spytałam, zwracając wzrok ku bratu.
- Że smok zgodził się być na każde twoje wezwanie. Tylko tyle i aż tyle.
- Idź już spać, Hirumi - poprosiła kobieta.
- Zaraz... Jak to się stało, że te oczy się przebudziły?
Hirato milczał przez jakiś czas, zastanawiając się nad odpowiedzią. Dopiero po jakimś czasie wzruszył ramionami.
- Nie wiem. W zasadzie nikt nie wie, jak to się dzieje, jedyne co jest wiadome, to fakt, że większość z nas potrzebuje do tego obecności smoka. A teraz idź spać bo, mama będzie się martwić jeszcze bardziej.
Przytulili mnie oboje, po czym wyszli z pokoju, abym mogła spokojnie zasnąć.
Rano obudziłam się pełna sił. Wstałam bez problemów, umyłam się, przebrałam i pobiegłam do kuchni na śniadanie, które musiałam zjeść jak najszybciej, aby móc przed wyjściem na lekcję podpisać kontrakt ze smokiem i jaszczurkami.
Zgodnie z tym, co powiedziała mama, dokończyliśmy z ojcem wczorajsze spotkanie ze smokiem, który dziś przedstawił się jako Togoka i oficjalnie zgodził się zostać moim chowańcem. Po tym, uczyniłam jaszczurki  naszej domowej hodowli moimi sługami.
Tak przygotowana i pewna siebie pobiegłam na spotkanie z mistrzem i dwójką Uchihów. Jednak przed wyjściem, ojciec przestrzegł mnie, abym nie chwaliła się ani smokiem, ani oczami. Przynajmniej nie teraz. Mam to wszystko zostawić na kiedy indziej.
Na plac treningowy dotarłam równo z panem Orochimaru, który stwierdził, że czekając na chłopców może pokazać mi trochę bardziej zaawansowaną technikę klonowania niż ta, której uczono nas w akademii.

_______

Tak kończy się rozdział VIII. Podobał się Wam? Piszcie w komentarzach jaka jest Wasza opinia na temat chaptera! :D 

2 komentarze:

  1. To było ciekawe :) Będzie coś więcej na temat smoków? W sumie to nie chcę słyszeć, że nie. Sama chciałabym mieć takiego zwierzaka :)) Jestem też ciekawa co takiego będzie miał Itachi.
    Gratuluję rozdziału. Dużo lepszy niż poprzedni i nawet nie będę się czepiać jego długości. Obyś dalej miała takie pomysły.
    Weny!!! Chęcie do pisania!!! Motywacji!!! ;))

    OdpowiedzUsuń
  2. Dziękuję za komentarz i życzenia!
    Wzięłam sobie do serca Twoje rady i pisząc staram się o nich pamiętać. Bardzo mi pomogłaś! O smokach będzie dużo, w końcu klan z obsesją na punkcie tych gadzinek :P A Itaś to się schować może przy zwierzaku Hirumi :D
    Jeszcze raz dziękuję! :D

    OdpowiedzUsuń