19 gru 2015

Rozdział III

Rano zadzwonił budzik. Czas do szkoły.
Wstałam, poszłam się umyć i ubrać. Następnie wzięłam z pokoju plecak, zbiegłam po schodach na dół. Poszłam do kuchni, gdzie mama uszykowała jedzenie do szkoły dla mnie i dla Hirato. Usiadłam przy stole, żeby zjeść śniadanie - miskę płatków.
Po tym, jak opróżniłam naczynie, spakowałam kanapki do plecaka i pobiegłam do szkoły. Byle jak najkrócej w domu. Nie chciałam trafić z rana na ojca. Jeszcze miałby pretensje do mnie, że go matka obudziła.
Szybkim krokiem udałam się do szkoły. Po drodze myślałam o tym czy nie będąc z tej wioski, ba, z tego kraju, mam szansę zostać pełnoprawnym ninja. Mój ojciec miał ograniczone prawa. Podobno brat też. Nie będzie mógł wykonywać niektórych czynności, czy coś takiego. A co będzie ze mną? W sumie, teraz to i tak nie ma znaczenia.
Póki co, moim celem jest ukończenie akademii ninja. Muszę to zarobić z najlepszymi w całej szkole wynikami. Chociaż z pewnością utrudni mi to fakt, że nie radzę sobie najlepiej z taijutsu. Nie potrafię się go nauczyć... Czy z takim defektem mogę być kunoichi? Czy dadzą mi taką możliwość?
Dotarłszy do szkoły skupiłam się na czymś innym. Itachi Uchiha. Najlepszy w klasie i najlepszy w szkole. Zazdroszczę mu jego umiejętności, jego talentu. Chciałabym być taka jak on, ale wiem, że nigdy nie będę. On ma naturalny talent, a ja? Ja mam geny, ja mam wyuczone nawyki, umiejętności nabyte przez wielogodzinne treningi, naukę, obserwowanie innych i próbę naśladowania ich.
Weszłam do sali, w której nasza klasa zawsze miała lekcje. Podeszłam do ławki, w której siedziałam od pierwszego dnia w tej szkole. Usiadłam na swoim miejscu, zastanawiając się za ile przyjdzie dziewczyna, z którą w niej siedzę. Z czasem moje myśli wróciły do osoby Uchihy.
Chwilę później w pomieszczeniu pojawił się on.
Spojrzałam na niego. Spokojny, bez jakichkolwiek emocji na twarzy. Rasowy ninja.
- Cześć - przywitał się zamykając za sobą drzwi od klasy.
- Cześć... - odpowiedziałam cicho.
Chłopiec usiadł na swoim miejscu, po czym wyciągnął ze swojej torby książkę oraz zeszyt. A chwilę później zaczął coś w nim pisać. Nie zrobił zadania?
Patrzyłam chwilę na niego, potem otworzyłam swój zeszyt i zaczęłam czytać to, co napisałam. Brzmiało sensownie, jak na coś pisanego tak późno w nocy.
- Hirumi?- Usłyszałam nad głową czyjś głos. A w zasadzie głos Itachiego.
Spojrzałam przed siebie. Stał tam ze swoim zeszytem w ręku.
- Hmm?
- Mogę porównać nasze odpowiedzi? Zawsze masz wszystko dobrze - powiedział patrząc na mnie.
Nie wydaje mi się, żeby tak było, ale jeśli chce porównywać ze mną, to nie będę mu zabraniać. Dlatego w odpowiedzi na zadane pytanie pokiwałam głową.
Chłopak położył zeszyt obok mojego i zaczął czytać to, co tam napisałam. Nawet nie odwrócił go do siebie, tylko czytał do góry nogami. Też tak potrafię, jednak jest to jedna z najbardziej bezużytecznych umiejętności, jakie może posiąść człowiek.
- Usiądź obok, będzie ci łatwiej - powiedziałam widząc jak czyta Uchiha.
Nie odpowiedział mi, ale usiadł obok, by czytać dalej. Po chwili wstał, chwycił swoją rzecz i wrócił do swojej ławki. Lecz nim to zrobił stwierdził, że mamy takie same odpowiedzi.
Z jakiegoś powodu bardzo mnie to ucieszyło. Może dlatego, że klasowy geniusz doszedł do tych samych wniosków, co ja.
Z czasem zaczęło pojawiać się coraz więcej osób z naszej klasy. W tym blondynka z mojej ławki, która zapomniała o zadaniu i poprosiła, bym dała jej spisać. Zgodziłam się. Każdemu może się zdarzyć. Nawet takiemu Itachiemu.
Po przyjściu nauczyciela zaczęły się lekcje.
* * *
Po dwóch godzinach nasz opiekun stwierdził, że czas rozpocząć zajęcia na świeżym powietrzu. 
- Dzisiaj będziemy kontynuować rzucanie shurikenami - powiedział, gdy byliśmy już na dworze. - Ale najpierw przerwa.
Z zadowoleniem dołączyłam do bawiących się w berka dzieci. Jakoś tak wyszło, że jako jedyna nie zostałam złapana.
Inne dzieci skakały na skakance, rozmawiały ze sobą, albo po prostu jadły drugie śniadanie.
Gdy skończyła się przerwa, każde z nas dostało do rąk dziesięć shurikenów, którymi miało trafić w środek tarczy. Mnie udało się z dwoma, kolejne pięć również trafiło,  ale niestety, nie w środkowe pole. Trzy w ogóle poleciały w innych kierunkach.
Zerknęłam na Itachiego. Pięć w środku, pięć na zewnętrznym polu.
Westchnęłam cicho. Dlaczego świat jest taki niesprawiedliwy? Dlaczego nie można wygrać z talentem pomimo ciężkiej pracy, którą się w to wkłada? Podeszłam do pieńka z tarczą, aby wyciągnąć z niej shurikeny i powtórzyć ćwiczenie.
Dwa w środku, cztery poza tarczą. Znowu wyciągnęłam broń z drewna i wróciłam na miejsce.
Muszę mu dorównać. Muszę. Muszę pokazać ojcu, że nie jestem takim beztalenciem, za jakie mnie uważa. W dodatku jeśli się dowie, że jestem gorsza od kogoś z Uchiha, to będzie jeszcze gorszy niż jest zazwyczaj. Nienawidzi Uchihów z całego serca, uważa ich za wroga numer jeden naszego klanu. A ja jestem od jednego z nich gorsza.

2 komentarze:

  1. Napisałaś rewelacyjny prolog. Chciałabym umieć tak wprowadzić czytelnika do historii. Tak, że szacun za to. Dwa kolejne rozdziały nie powaliły, tylko ukryły się w cieniu prologu. Ten rozdział jest na tyle sympatyczny, że zdecydowałam się coś Ci napisać. Szkoda, że tak szybko się skończył, ale w drugiej strony i tak był dłuższy nić poprzednie.
    Życzę Ci weny, bo ciekawi mnie dalszy rozwój wydarzeń. :))

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dziękuję za komentarz!
      Domyślam się, że te rozdziały porywające nie są. Sama nie jestem z nich jakoś specjalnie zadowolona. Ale piszę je, bo wiem, że jak nie napiszę nawet czegoś takiego, to nie napiszę nic.
      Będę się starała, żeby były coraz ciekawsze i dłuższe. Wydaje mi się, że póki co, nie było o czym pisać i dlatego takie krótkie. Na pewno będą dłuższe, gdy bohaterzy skończą akademię.

      Usuń